Melisandre przymknęła powieki, oddając się chwili zatracenia. Wzięła głęboki wdech i zanurzyła się w ciepłej wodzie, której aromat roznosił się po misternie urządzonej samotni. Służące swymi jedwabistymi dłońmi delikatnie myły jej porcelanową skórę oraz kruczoczarne pukle, które kaskadą loków opadały na śnieżnobiałe ramiona. Krople wody perliły się na całym ciele dziewczyny, a do pomieszczenia przez okiennicę wpadała łuna światła. Po komnacie rozniósł się brzdęk otwieranych, hebanowych drzwi, i niczym Filip z Konopi do izby wszedł paź. Królowa przeniosła swój wzrok na dwunastoletniego chłopca, którego zmierzwione, miodowe włosy, opadały na modre oczy. Kobieta uniosła lewą brew ku górze, w niemym pytaniu.
- Wybacz Królowo, że śmiem zakłócać Twój spokój, ale mam Jaśniepani do przekazania niecierpiącą zwłoki wiadomość. - w głosie, wychwycić można było nutę strachu.
- Zamieniam się w słuch. - jej ton pozbawiony był jakichkolwiek emocji.
- Na zachodniej granicy naszego Królestwa rozpętała się straszliwa batalia. - uniósł ręce ku górze, w geście bezradności.
Milcząca Nemezis przewróciła tylko oczyma i wyszła z bali, pozwalając, by subretki nakryły ją atłasowym ręcznikiem, koloru peridotu. (...)
Przywdziawszy aksamitną suknię z licznymi zdobieniami, barwy wina, wykańczaną złotą nicią, udała się do sali audiencyjnej. Królowa zwołała posiedzenie swej gwardii, składającej się głównie z astenicznych mężczyzn, którymi przewodził Cień. Podwładni niezwłocznie zjawili się w tronowej siedzibie. Melisandre stanęła przy okrągłym stole, uważnie wpatrując się w swych poddanych. Żadnego, z nich nie darzyła większym zaufaniem, prawdę mówiąc prędzej spodziewała się po nich zdrady, niźli lojalności.
- Zwołałam Was tutaj, aby wreszcie położyć kres tym bezpłodnym pożogom, które w głównej mierze kończą się dla nas przegraną. - powiodła wzrokiem po twarzach zabranych. - Za równe trzy godziny wyruszamy w podróż zza morza, ażeby powrócić w pełnej glorii i stawić czoła naszym wrogom. Searbhreathach słynie z handlu ludźmi, czyż nie? - na jej wargach zaiskrzył się uśmiech. - Zasoby naszego skarbca pozwalają nam na zakup niewolników, którzy przyniosą nam zwycięstwo w bitwie. Bezmyślni adherenci, łacno złapią za broń i ruszą do boju. - odgrywając ''teatrzyk'', przeniosła się do pozycji stojącej i uderzyła pięścią w blat stołu. - Wybiła godzina zemsty! Czas pomścić naszego, miłościwie nam panującego Króla, a mojego męża. Załadujcie całe złoto i kosztowności, jakie tylko posiada naszego Królestwo na statek. Zabierzcie ze sobą wszystkich, którzy chcą służyć w dobrej sprawie. Nadszedł czas!
- Wybacz Królowo, że śmiem zakłócać Twój spokój, ale mam Jaśniepani do przekazania niecierpiącą zwłoki wiadomość. - w głosie, wychwycić można było nutę strachu.
- Zamieniam się w słuch. - jej ton pozbawiony był jakichkolwiek emocji.
- Na zachodniej granicy naszego Królestwa rozpętała się straszliwa batalia. - uniósł ręce ku górze, w geście bezradności.
Milcząca Nemezis przewróciła tylko oczyma i wyszła z bali, pozwalając, by subretki nakryły ją atłasowym ręcznikiem, koloru peridotu. (...)
Przywdziawszy aksamitną suknię z licznymi zdobieniami, barwy wina, wykańczaną złotą nicią, udała się do sali audiencyjnej. Królowa zwołała posiedzenie swej gwardii, składającej się głównie z astenicznych mężczyzn, którymi przewodził Cień. Podwładni niezwłocznie zjawili się w tronowej siedzibie. Melisandre stanęła przy okrągłym stole, uważnie wpatrując się w swych poddanych. Żadnego, z nich nie darzyła większym zaufaniem, prawdę mówiąc prędzej spodziewała się po nich zdrady, niźli lojalności.
- Zwołałam Was tutaj, aby wreszcie położyć kres tym bezpłodnym pożogom, które w głównej mierze kończą się dla nas przegraną. - powiodła wzrokiem po twarzach zabranych. - Za równe trzy godziny wyruszamy w podróż zza morza, ażeby powrócić w pełnej glorii i stawić czoła naszym wrogom. Searbhreathach słynie z handlu ludźmi, czyż nie? - na jej wargach zaiskrzył się uśmiech. - Zasoby naszego skarbca pozwalają nam na zakup niewolników, którzy przyniosą nam zwycięstwo w bitwie. Bezmyślni adherenci, łacno złapią za broń i ruszą do boju. - odgrywając ''teatrzyk'', przeniosła się do pozycji stojącej i uderzyła pięścią w blat stołu. - Wybiła godzina zemsty! Czas pomścić naszego, miłościwie nam panującego Króla, a mojego męża. Załadujcie całe złoto i kosztowności, jakie tylko posiada naszego Królestwo na statek. Zabierzcie ze sobą wszystkich, którzy chcą służyć w dobrej sprawie. Nadszedł czas!

Gdy wiec dobiegł końca, każdy poszedł w swoją stronę. Jakież uczucia dominują w sercach mych poddanych? Czyż popierają mą decyzję? Niczym kakofonia kolejne myśli i pytania napływały, powodując mętlik w głowie Kruczowłosej. Być może poprowadzę swych ludzi ku zatraceniu, a sama skonam w objęciach morza zapomniana? Poprzysięgłam, że zejdę z tego świata dopiero, wtedy gdy odbiorę to, co mi się należy, krwią i ogniem. Zasiądę na Karmazynowym Tronie, choćbym miała wyrżnąć całe Królestwo. Odpłacę się im pięknym za na dobre, a moi wrogowie będą błagać mnie o litość!
Ja, Melisandre Lancaster. Wywodząca się z rodu Hana, z domieszką krwi Martellów i Lannisterów. Zrodzona z Mahidevran, Naznaczonej Piętnem Ognia, oraz Roberta, Jedynego Tego Imienia, zwanego Czerwoną Żmiją. Ja, Milcząca Nemezis, mroczna, stroniąca od ludzi postać. Nikt nie potrafi odgadnąć, o czym naprawdę myślę i jakie są me zamiary. Jestem niepokorną lwicą, nie będę warować dla innych. Przeleję krew mych wrogów! Krąg życia niechajże wreszcie się odwróci, a moi ciemiężyciele sami zacisną pętlę na swej szyi!~*~
Królowa siedziała w swej samotni, jak zwykła była to robić o tej porze. Snuła plany oraz intrygi, zapijając swe smutki czerwonym winem. Po komnacie rozniosło się donośne pukanie, a chwilę potem w progu komnaty stanął, nie kto inny, jak Haralit Złotopręgi. Wspomnienia powróciły, niczym bumerang. Melisandre doskonale pamiętała ten dzień, kiedy to przechadzając się po swym Królestwie, napotkała grupkę wieśniaków, którzy wielce byli zaaferowani. Przyczyną było niemowlę, potomek istot zza światów. - Cieni. Postanowiła darować mu życie, wierząc, iż w ten sposób pozyskała sobie wiernego poplecznika i sojusznika. Wielokrotnie rozważała tę decyzję, nie będąc pewną, czy postąpiła słusznie. Dzisiaj, patrząc na Lamberta, wciąż budzą się w niej różnorakie uczucia. W przeważającym stopniu jest to niepewność, oraz... lęk.
- Jakież wiatry Cię tu przywiały? Stało się coś ważnego? - zlustrowała mężczyznę wzrokiem.
~~ Haralit Lambert Złotopręgi? ~~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz